jwt

"Nie ma to jak wrocic po tylu latach do starych smieci".
Powiedzial Neji, po czym stanal oparłszy sie o najblizsze drzewo.
"Jednakze nadal smierdzi tutaj tak samo"

-A czego się spodziewałeś Neji?
Powiedział Itachi odgarniając swoim zwyczajem grzywkę z oczów
-... Że będzie fiołkami pachnieć?

Neji spojrzal zamyslony w dal
"Mialem nadzieje, ze zrobicie cos z tym zapachem krwi. Nie tyle mieszkancow, co mojej Cloe. Jednakze mniejsza z tym. Mowilem, zeby nie sciagala mi opaski, jednakze ona nie posluchala. Przypalcila za to zyciem"
Odwrocil glowe do Itachiego.
"Ehh niewazne. Witaj przyjacielu. Mam nadzieje, ze trzymasz sie tak samo dobrze jak kiedys? "

-Nie wiem... sam nie dawno przecież wróciłem, byłem na froncie w Ame... miałem tam zostać już na stałe, ale...
Wyciągnął piersiówkę z kieszeni płaszcza
-Napijesz się? Sprzymierzeńcy sprzymierzeńcami, no ale i tak Konoha zmieniła gwałtownie strony stając za piaskiem i wyrżnęła cały odział, była tam moja narzeczona... Zabiłem ich wszystkich, a i po za nimi nie potrafię już policzyć ile krwi mam na rękach...
Napił się łyka po czym wyciągnął ją w kierunku Nejiego

"Dziekuje, ale ostatnio odmawiam sobie alkoholu. Hmm... Konoha... Slyszalem, ze znowu zostala zniszczona przez kolejnego szalenca. Niestety aktualny kage nie potrafi sobie z niczym poradzic. Bede musial chyba zlozyc mu wizyte i wyjasnic, ze nie nadaje sie na to stanowisko. Oczywiscie w bardziej drastyczny sposob"
Neji zaczal sie smiac jak szaleniec. Jego oczy przybraly kolor czerwony, jednakze po dluzszej chwili wrocil do normalnego stanu.
"Wybacz, ostatnio przestalem nad tym panowac. Swoja droga, czy nie zamierzasz sie zemscic za to, co sie stalo z Twoja, jak to wsponiales.. narzeczona?"
Spojrzal na Itachiego przebijajacym wzrokiem.

-Za Aikę? Na Konoha?
Zastanowił się chwilę i upił łyk wshiky
-A myślisz, że po co tu wróciłem?

-Chyba będę musiał Cię zawieść mój przyjacielu, jednakże jak dobrze pamiętasz, Konoha jest pod moją ochroną. Nie mogę os tak pozwolić, żebyś sobie ją zniszczył.
Neji spojrzał na Itachiego groźnie, aktywując swojego Byakugana.

-Po co wchodzisz mi w drogę Neji?
Powiedział chowając piersiówkę do płaszcza i włączając sharingana trzy łezki 
-Czemu bronisz, tych nic niewartych zdrajców? Konoha myśli jedynie o swoich interesach a nie swoich ludziach... świat skorzysta na jej zniknięciu... jak z resztą wszystkich dużych wiosek... ale dobrze, możemy załatwić sprawę polubownie, oddaj mi Aikę a pójdę sobie spokojnie w swoją stronę.

-Konoha jako Konoha nie jest nic winna. Powiedz kto wtedy nia rządził, a przysięgam, że będziesz mógł zrobić z nim co chcesz. Nie mieszaj do tego niewinnych ludzi Itachi.
Neji stanął prosto. był przygotowany na wszystko.

-Nie zrobię nic niewinnym ludziom Neji... rządził wtedy przecież ten co aktualnie, ale nie zadowolę się jego życiem. Czarne płomienie pochłoną pałac hokage i wszystkich shinobi od samego hokage do geninów, jeżeli nie potrafisz mi zwrócić osoby której utraciłem, chcę tylko tego...
Odgarnął grzywkę i przesunął swoją lewą dłoń do tyłu.

-W takim razie czarne plomienie Amaterasu będą zmuszone zadowolić się jedną ofiarą. Tym, kto bierze za to największą odpowiedzialność. Mną. W końcu to przez to, że odszedłem z miasta władza się zmieniła. Jednakże...
Neji ściągnął opaskę z lewego oka odsłaniając jego krwisto czerwony kolor.
-Jednakże wolałbym jeszcze troszkę pożyć, ponieważ mam pare osób do zabicia.

-Więc nie pozostawiasz mi wyboru....
Wyciągnął gwałtownie kunai za pleców rzucając nim w Nejgeo, po czym odskoczył formując w locie kilka pieczęc, po za tym używając genjutsu sharingan

Neji odbił Kunaia. Następnie wykonal kilka pieczęci, jednakże stał jak zahipnotyzowany,